Delikatny dźwięk alarmu informującego o zwinięciu grota wyrwał Tomka z zamyślenia. Oparty o ster przyglądał się bezwiednie lini wody przed sobą.
– Grzesiek, gdzie jesteś, Wstawajcie nie ma go – głośny krzyk Gośki zerwał nas na nogi. Zerwałem się i dosłownie w ciągu kilku sekund znalazłem na pokładzie. Szybko rzuciłem okiem na żagle. Łódka dobrze trzymała się kursu i jak po sznurku leciała przed siebie. Problem polegał na tym, że na pokładzie nie było sternika.