Powietrze było tak gęste i ciepłe, że nadawało się do krojenia. Morze od dwóch dni nie objawiło chociażby jednej zmarszczki. O wietrze nawet nie ma co wspominać, bo wielka genua zwisała ze sztagu jak mokre prześcieradło. Wszystko stało w miejscu. Zamarło. Zamarłem i ja. Moje powolne ruchy spowodowane wysoką temperaturą jeszcze bardziej zakrzywiały czas.